Artykuł z Georgem Johnsonem
Horten Ho-229 był niemieckim prototypowym myśliwcem/bombowcem, początkowo zaprojektowanym przez Reimara i Waltera Hortena, który miał zostać zbudowany przez Gothaer Waggonfabrik pod koniec II wojny światowej. Było to pierwsze latające skrzydło napędzane silnikami odrzutowymi.
Projekt był odpowiedzią na wezwanie Hermanna Göringa do stworzenia lekkich bombowców zdolnych do spełnienia wymogu „3×1000”; mianowicie do przenoszenia 1,000 kilogramów (2,200 funtów) bomb na odległość 1,000 kilometrów (620 mil) z prędkością 1,000 kilometrów na godzinę (620 mph). Tylko odrzutowce mogły zapewnić prędkość, ale były one niezwykle energochłonne, więc trzeba było włożyć znaczny wysiłek, aby spełnić wymagania dotyczące zasięgu. Oparty na latającym skrzydle Ho 229 nie miał żadnych zewnętrznych powierzchni sterowych, aby zmniejszyć opór. Był to jedyny projekt, który zbliżył się nawet do wymagań 3×1000 i otrzymał aprobatę Göringa. Jego sufit wynosił 15,000 49,000 metrów (XNUMX XNUMX stóp).
Samolot składał się ze stalowej ramy rurowej dla części środkowej, w której znajdowały się 2 silniki odrzutowe Jumo 004 oraz pilota, który siedział w pneumatycznym fotelu katapultowanym. Skrzydła miały konstrukcję drewnianą, a cały samolot z wyjątkiem kilku części obłożony był sklejką. Bracia Horten eksperymentowali również z materiałami pochłaniającymi radary, składającymi się z cząstek węgla zmieszanych z klejem do drewna.
Jedyny zachowany płatowiec Ho 229, V3 – i jedyny zachowany niemiecki prototyp odrzutowca z czasów II wojny światowej, który wciąż istnieje – został przeniesiony do centrum Seven F. Udvar-Hazy w Smithsonian National Air and Space Museum i jest wystawiony w hala główna, obok innych niemieckich samolotów z II wojny światowej.
Ten projekt
Zacząłem ten projekt w lutym 2018 roku, nie wiedząc, dokąd ma prowadzić. Widziałem w sieci kilka zdjęć gotowego modelu i od razu poczułem, że to wyzwanie, które lubię. Szczególnie podobały mi się modele przedstawiające niepomalowaną sklejkę. Jedynym problemem, pomyślałem, było to, że wyglądały tak, jakby zostały polakierowane, aby wyglądały jak meble lub samoloty z I wojny światowej. Chciałem, żeby moja wyglądała, jakby była w budowie lata temu i siedziała wokół, zbierając kurz.
Odniesień było niewiele i znalazłem kilka zdjęć zrobionych w Smithsonian Air and Space Museum podczas konserwacji samolotu. Stanowiły one dobry punkt wyjścia. Znalazłem też kilka zdjęć z epoki na różnych stronach internetowych, ale wszystko było ziarniste i rozmyte. Ale przynajmniej miałem kierunek.
Niewiele wtedy wiedziałem, w jakim kierunku zmierzam.