Pełna recenzja z Robem Ruscoe
Tuż zanim zaczniemy, oto jak to wszystko się potoczyło…
TE-20 był ciągnikiem rolniczym, który zrewolucjonizował sposób, w jaki przeciętny rolnik prowadzi swoją działalność. Do końca drugiej wojny światowej istniejące maszyny były drogie i dlatego niedostępne dla większości społeczności rolniczej.
Kiedy w 1946 roku Harry Ferguson wprowadził na rynek „Małą Grey Fergie”, był to pierwszy ciągnik dostępny dla przeciętnego rolnika. Tani, ale solidny i niezawodny, w TE-20 wprowadzono także trzypunktowy układ zawieszenia hydraulicznego, który nadal jest standardem w dzisiejszych ciągnikach.
W 1945 roku Ferguson osiągnął porozumienie ze Standard Motor Company z Coventry na produkcję swojego ciągnika. Było to korzystne dla obu stron, ponieważ pojazd mógł zostać zbudowany w ogromnej fabryce cieni firmy Standard z czasów wojny, która produkowała silniki lotnicze podczas działań wojennych, a teraz stał pusty. Firma Standard opracowała nowy, czterocylindrowy silnik benzynowy z mokrą wkładką zarówno dla TE-20, jak i nowego samochodu Vanguard. Produkcja w Coventry trwała do 1956 roku, kiedy to wyprodukowano 517,651 XNUMX ciągników, z czego dwie trzecie wyeksportowano na cały świat.
Harry Ferguson połączył swoją firmę z Massey-Harris z Toronto w połowie 1953 roku – trzy lata przed zaprzestaniem produkcji TE-20. Ferguson 35 zastąpił TE-20 na linii pod koniec 1956 roku.
Jak już wspomniano, wczesne TE-20 napędzane były benzyną. Późniejsze wersje mogły być wyposażone w silnik odparowujący olej do ciągnika (TVO) lub, szczególnie popularny w Wielkiej Brytanii, trzycylindrowy silnik wysokoprężny Perkins.
Zestaw
Kiedy byłem nastolatkiem, zdecydowałem, że pieniądze zarobione w papierowej rundzie już mi nie wystarczą. Słyszałem, że miejscowy rolnik potrzebował pracowników tymczasowych do obsługi swojej maszyny do zbioru ziemniaków. Maszyna ta została skonfigurowana z dwoma rzędami po cztery osoby stojące po obu stronach przenośnika taśmowego. Ziemniaki trafiały na tę taśmę wraz z różnymi kamieniami i ziemią, gdzie zostały ręcznie zebrane i umieszczone w dwóch zewnętrznych kanałach taśmy, aby zostać dostarczone do ruchomej przyczepy za pomocą ramienia podnośnika. Kamienie i wszelkie zgniłe szczątki wypadły za burtę. Spędziłem przy tym kombajnie zaledwie dwa dni, zanim straszna grypa zaatakowała dwóch stałych pracowników rolnych. Ze względu na brak kierowców i fakt, że w załodze maszyny do ziemniaków jestem jedyną osobą płci męskiej, zapytano mnie, czy umiem prowadzić. Będąc dumnym posiadaczem samochodu Ford Prefect, którym ścigałem się po lokalnym polu, gdy mogłem sobie pozwolić na 32 pensy za galon benzyny, wkrótce zacząłem jeździć małą szarą Fergie, która ciągnęła przyczepę obok poruszającej się maszyny do ziemniaków. Powierzono mi także zadanie rekrutacji większej liczby kobiet z wioski do załogi – większość z nich przetrwała tylko kilka dni w ujemnych temperaturach! Przez następne trzy lata kontynuowałem także pracę na farmie podczas wakacji szkolnych, zawożąc Fordson Majors, Dextas i Super Dextas do różnych zadań. Jednak moimi ulubionymi ciągnikami były stare TE-20 i MF35.
Musiało minąć ponad dziesięć lat, kiedy odwiedziłem starych przyjaciół na farmie i tam, w stodole, mała szara Fergie wciąż zarabiała na utrzymanie, mimo że była już bardziej rdzawa niż szara.
To właśnie podczas wędrówki po świecie Scale Model World po raz pierwszy zobaczyłem w sprzedaży zestaw Hellera TE-20. Zaśmiałem się trochę nostalgicznie i ruszyłem dalej. Jednak myśl o zbudowaniu tej ikony mojej młodości zyskała na popularności w ciągu następnych kilku godzin, aż znalazłem się z powrotem na stoisku handlarza w poszukiwaniu zestawu. Niestety został sprzedany. Po przeszukaniu Internetu wkrótce do drzwi zapukał listonosz z pudełkiem z napisem „Ferguson Petit Gris”, które, nie mówiąc po francusku, zakładam, że brzmiało „Ferguson Little Grey”.
Grafika na pudełku przedstawia bardzo elegancko ubranego gościa orującego bardzo nieskazitelnym TE-20. Na pewno nie taki, jaki pamiętam! Nie budując zestawu Hellera przez bardzo długi czas, otworzyłem pudełko z pewnym niepokojem i z pewnym zaskoczeniem znalazłem dwie ramki ładnie uformowanego szarego styrenu, mieszczące około 120 części. Po ponownym sprawdzeniu, czy na pudełku znajdowało się nazwisko Hellera, wspomnienie źle dopasowanych i źle uformowanych zestawów z przeszłości szybko się zatarło i nie mogłem się doczekać, aż zacznę. Zestaw zawierał także sześć gumowych opon – do wyboru były opony przednie oraz mały arkusz naklejek zawierający kompleksowe tarcze wskaźników (dwa) i, co dziwne, soczewki reflektorów. Cieszę się, że Fergie, którą pamiętam, nie miała żadnych świateł, bo nie jestem pewien, czy te naklejki byłyby przekonujące. Instrukcje są w większości w porządku, ale niektóre rozmieszczenia części są miejscami nieco niejasne, dlatego montaż na sucho jest w tym przypadku niezbędny.